czwartek, 5 listopada 2009

Władza po nowemu

Dni temu już dwa będzie jak odbyło się pierwsze chyba zebranie KK od czasu wyborów. Udałem się na nie z myślą, że jako ten bardziej doświadczony zadam kilka nurtujących mnie pytań oraz, że spotkanie będzie prowadzone zgodnie z obowiązującymi zasadami. Och, jakże naiwny byłem kiedy tak myślałem. No ale do rzeczy. "Nowy" prezes mając bardzo słaby głos, jak na emerytowanego żołnierza, nie mógł poradzić sobie z powitaniem, gdyż gawiedź zebrana w auli skutecznie go zagłuszała i gdyby nie pomoc kogoś z sali (moja zresztą, mimo, że w wojsku byłem tylko kapralem, ale głos pozostał), to zebranie pewnie jeszcze przez chwilę nie mogłoby się rozpocząć. Za tę formę pomocy zostałem zresztą upomniany przez kolegę, z którym zasiadaliśmy wcześniej w zarządzie KK i jako że jestem kulturalny przeprosiłem i obiecałem więcej się nie wychylać z pomocą nowo wybranemu zarządowi.
Tak więc zebranie ruszyło. I co? Ano nic. Na początek "nowa władza" przygotowała nam od razu deser. A gdzie pytam pierwsze i drugie danie? Jaki deser, ano taki w postaci samych dobrych rzeczy, które już w te trzy tygodnie rządzenia udało im się zrobić. I jakie były tego konsekwencje? Takie, że w oczekiwaniu na "ochy" i "achy" znalazła się cholerna zakała zebrania (tu mowa o mnie), która zaczęła zadawać strasznie niewygodne i co gorsza dla niektórych zupełnie niezrozumiałe pytania - bo tylko tak rozumiem brak odpowiedzi na nie do dzisiaj. No i zaczęło się wzajemne przepychanie, co ja chcę rozwinąć temat, który zarzuca nam "władza", to jestem zaraz przez "nią" torpedowany sakramentalnym: "później o tym porozmawiamy". I tak działo się mniej więcej przez 3/4 farsy pod dźwięcznym tytułem "Zebranie KK". Zarząd przyszedł na to coś z jednym nastawieniem - ogłosić rezygnację z organizacji Mistrzostw Polski Klubów Kibica w Koszykówce, ale żeby mieć czyste sumienie i móc spoglądać sobie co rano w lustro mówiąc - aleśmy ich wy...ali - zadecydowali, że to zebrane pospólstwo przegłosuje tę ich decyzję i będzie po kłopocie. No ale jak już wspomniałem wcześniej, znalazła się cholerna zakała zebrania (mowa o mnie) i spierdzieliła trochę plany. Może nie wstrzymała głosowania, które i tak wg moich myśli okazało się później całkowicie bezprawnym, ale dała co niektórym do myślenia - kto ma rację? Czy "nowa miłościwie nam panująca władzunia", czy może ten cholerny krzykacz Bajda, który zdaniem wielu szumi, bo nie może pogodzić się z tym, że sam podał się do dymisji i co gorsza otrzymał ze swoim ustępującym zarządem, oprócz absolutorium gromkie brawa w podziękowaniu za pracę na rzecz KK. W tym momencie ręce się władzuni zatrzęsły, bo co to będzie jeżeli pospólstwo zechce igrzysk? Zapanował wśród władzuni blady strach, który można było wyczytać z ich jakże rozbieganych po całej sali oczętach. Jednych znużonych, innych przepitych, ale mimo wszystko w tym momencie przerażonych. I co? Napięcie rosło i już miało wybuchnąć, ale pomysłowy przewodniczący, który również musiał odczuwać to ciśnienie, aby nie eksplodować rzucił na początku głosowania pytanie, które jak się później okazało było lekiem na obniżenie tego napiętego do granic wytrzymałości balonu - kto jest przeciw organizacji mistrzostw?( Tak, tak, nie było ogólnie przyjętego kto jest Za, kto przeciw, a kto się wstrzymał, ale widocznie nowa władza zmienia reguły głosowań) O jakże byłem naiwny idąc na to spotkanie. W miarę liczonych głosów przez trzech popleczników "nowego zarządu" zauważyć można było cud. Otóż na twarzach "nowego" powoli, ale bardzo wyraźnie zaczęły rysować się zmarszczki do złudzenia przypominające uśmiech. Lek zadziałał - ciśnienie spadło! I już prawie można było przejść do następnego punktu, a tu jak filip z konopi wyrwał się znowu ten cholerny Bajda i gromkim głosem rzucił w kierunku Sekretarza, który sporządzał protokół z tej farsy - "żądam unieważnienia tego głosowania, gdyż jest ono bezprawne i proszę to ująć w protokole!!!" Nie wiem do dzisiaj, czy jest to ujęte, ale zażądałem na wszelki wypadek kopii protokołu i uchwały władzy o odwołaniu MPKK. W wyniku zamieszania, którego byłem autorem władzunia pospiesznie dążyła do zakończenia spotkania, bo pospólstwo znużone przepychankami zaczęło bezceremonialnie opuszczać pole bitwy. I jakież było moje zdziwienie, kiedy wreszcie władza ogłosiła wolne wnioski, a ja miałem nadzieję na rozwinięcie swych skrzydeł, a tu klops. Odezwał się jeden z bardziej wytrwałych członków KK wygłaszając swoją opinię nt. tej całej komedii, której byliśmy świadkami, parę osób wtórowało mu wzajemnie się przekrzykując i aby przerwać dalsze jątrzenie ran przewodniczący ogłosił koniec zebrania. Zaraz, zaraz - myślę - jaki koniec? A ja? Ale nikt mnie już nie słuchał, bo nastąpiło pospolite ruszenie - w kierunku drzwi. O nie! - pomyślałem - tak mnie jeszcze nikt nie olał i nie pozostawię tego bez echa. Wyszedłem z sali żegnając się wcześniej uściskiem dłoni z nowo wybranym prezesem. Jednak forma i sposób rezygnacji z organizacji MPKK pozostawiała wg mnie wiele do życzenia dlatego podjąłem decyzję, że sprawdzę to następnego dnia, gdyż pora była słuszna (20.15), a ja będąc kulturalnym nie zwykłem wydzwaniać do większości ludzi o takiej godzinie. Następnego dnia, tuż po odwiezieniu dziecka do szkoły, rozsiadłem się wygodnie na fotelu swego busa i wykręciłem numer. Pii, pii, pii jest sygnał...halo - odezwał się w słuchawce znajomy głos pracownika Starostwa - witam Panie Krzysztofie. Tak to mówił Pan Bogdan, który w powiecie zajmuje się stowarzyszeniami. - Co się stało? - zapytał. Ja przedstawiłem całą sytuację z dnia poprzedniego, a On mi na to, że to normalne złamanie prawa jest i że wszystko co było ogłoszone na tym zebraniu (uchwała i głosowanie) jest nieważne. Ale ulga. Rozpłynąłem się jak żółtko ze świeżo wbitego na patelnię jajka. Jednak jest jakaś nadzieja na MPKK. I podsumowując - byłem naiwny, bo liczyłem na więcej od władzy, ale na kolejne zebranie znowu się przygotuję i znów mnie okrzykną niezadowolonym pieniaczem żałującym, że odszedł od władzy...

2 komentarze:

  1. Nie wiem o co chodzi za bardzo w tych całych Waszych wyborach nowego zarządu, nie wiem czemu zrezygnowałeś, ale generalnie z perspektywy trzeciej osoby wygląda to tak, że jest nowy prezes, który ma wszystkich i wszystko w dupie i rządzi się jak dyktator. W takim razie kto i dlaczego go wybrał? Jakie są w ogóle jego argumenty przeciwko organizacji MPKK? Rok temu było naprawdę świetnie. Super zabawa, bardzo dobra organizacja wszystkiego, fajna promocja koszykówki i Zgorzelca. O co więc chodzi? O kasę?

    KK Kosynierzy - Śląsk Wrocław

    OdpowiedzUsuń
  2. Do rezygnacji zmusiły mnie sprawy osobiste, więc nie ma co tego rozpamiętywać. Co do nowego prezesa, to niezły gość, tylko otoczył się złymi ludźmi, którzy są przeciwni organizacji MPKK. Wśród nich jest dwóch braci (Świstak z bratem), którym szczególnie na tym zależy, bo ostatnie MPKK wg Was - uczestników - były super i boją się, że ich to przerośnie, a zmysł organizacyjny u tych dwóch ludzi jest żaden.
    Niestety dzisiaj dowiedziałem się, że jednak uchwała o odwołaniu MPKK jest ważna i ch...j bombki strzelił. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny do organizacji, bo ja niestety nie mam już tutaj na nic wpływu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Piszcie co chcecie, ale bez wulgaryzmów, bo mogą to czytać również wasze dzieci...