piątek, 30 stycznia 2009

180 stopni - zwrot czy temperatura głowy???

Zbaraniałem! Tak nie czytasz nic złego, to ja się przyznaję - zbaraniałem!!!
Jeszcze wczoraj pisałem o PiS-e, bo sam na własne życzenie skazałem się na informacyjną banicję dotyczącą Turowa. Miałem już serdecznie dosyć komentarzy jak to klub jest źle zarządzany, jakie dupki tam pracują, jaka panuje tam niekompetencja i brak zdecydowania, etc... I oto dzisiaj wieczorem po porażce naszych szczypiornistów zasiadam przed monitorem, czytam i oczom nie wierzę. Ci wszyscy malkontenci do wczoraj krytykujący poczynania w klubie nagle popadają w jakiś dziwny stan błogości (oby nie po trawie), w którym powoli zaczynają dostrzegać, jeszcze co prawda bardzo nikłą, ale jednak iskrę nadziei, może nie na końcowy sukces, ale na poprawę sytuacji w drużynie i na boisku. Nie wiem dlaczego, ale tak mi się zrymowało imię Tyus z dawnym Pius. I o ile ten Pius był następcą św.Piotra, to Tyus wg wielu może okazać się zbawicielem zgorzeleckiej koszykówki, oby. Dziwi mnie jednak to, w jak skrajne stany popada aktywna na forum grupa kibiców. Z ludzi, którzy ten sezon spisali już na straty, nagle jak kameleon przeobrażają się w wiernych i oddanych kibiców, którzy ani przez chwilę nie wątpili... Śmieszne to jest i żałosne, ale niestety w dobie komputerów i internetu niestety te stany będą wciąż się pogłębiać i co gorsza ci ludzie tego nie dostrzegają. Aktywiści korzystający również z innych for internetowych znają pewnie osobnika o dość ekstrawaganckiej ksywce, która zarazem mówi o stanie zaawansowania choroby u tegoż osobnika - chodzi oczywiście o nijakiego, tfu aż żal wymieniać Ge_Devilsa, tfu... Jeżeli ktokolwiek korzystający z internetu nie zna go, to powinien go poznać, aby w przyszłości ograniczyć swój czas spędzany przy komputerze. W innym przypadku prowadzi to do podobnych stanów paranoidalnych i nieprzemyślanych wypowiedzi, którymi już tylko można sobie zaszkodzić. I jak do tej pory mowa była o tytułowym zwrocie, który dokonał był się na naszym forum internetowym. Przechodząc do temperatury głowy oceniam, że te wszystkie wpisy po informacji o Tyusie są wynikiem majaków występujących wraz z wysoką temperaturą ciała. Na doprowadzenie się do ładu polecam chłodny prysznic i równie chłodną ocenę sytuacji, bo o ile nie dawaliście Turkiewiczowi kredytu zaufania, to Tyus miał go już w Brazylii. Może nie u wszystkich piszących, ale jednak.
Po tych wszystkich przemyśleniach dochodzę do wniosku, że zbaraniałem. Ktoś kiedyś powiedział mi, że internet jest skarbnicą wiedzy i ja mu uwierzyłem, ale zaglądając do tej skarbnicy w ostatnich kilku dniach zacząłem wątpić, czy zdrowe jest korzystanie z tej wiedzy. Po tylu dziwnie wykluczających się opisach dotyczących mojego ulubionego klubu zacząłem się zastanawiać na poważnie, czy to ja zbaraniałem, czy tylko osoby umieszczające te opisy chcą ze mnie zrobić idiotę? I teraz wiem. Ja zbaraniałem, bo z idiotycznych wpisów korzystałem...

czwartek, 29 stycznia 2009

PiS szuka...naiwnych???

Dzisiaj bardzo krótko, ale mam nadzieję, że treściwie. Otóż na przestrzeni ostatnich dwóch dni otrzymałem aż dwie propozycje zajęcia dobrych pozycji na listach wyborczych PiS-u. Wszystko OK, ale zastanawia mnie jak bardzo źle musi się dziać w ich strukturach, że szukają ludzi na swoje listy wyborcze. Jako przestrogę powiem wszystkim, nie odciągając ich od urn wyborczych, że stołki są już podzielone i tylko od Was zależy , czy kandydat się dostanie, czy nie. Ja powiedziałem NIE PiS-owi, Platformie, SLD i wszystkim ugrupowaniom politycznym, bo jak patrzę jak polityka niszczy to, co do tej pory było jedynym pozbawionym polityki, to szlag mnie trafia. I przy całej sympatii, bo J.M.znam wiele już lat, to powiem tyle, że jako człowiek jest dla mnie zawsze wartościowym, ale jako przedstawiciel partii niszczącej coś o kocham, już nie. Moja żona powiedziała do mnie wczoraj takie słowa: idź, zgłoś się, zajmiesz jakiś stołek, łatwiej nam będzie, bo i pensja stała i sytuacja przez 4 lata stabilna. A ja na to, że zawsze może na mnie liczyć, nawet może prosić mnie o sprzedanie się za "srebrniki", ale nigdy, ale to nigdy nie poprę PiS-u. Zawsze będę głosił poglądy słuszne i sprawiedliwe dla nas, dla społeczności Zgorzelca, która powinna być daleko od polityki, której politycy powinni mieć jeden wspólny cel: DOBRO MIESZKAŃCÓW ZGORZELCA. To hasło powinno przyświecać wszystkim, którym dobro Zgorzelca nie jest obojętne. Uważam, że Zgorzelec jest za mały aby bawić się tu w politykę. Tu należy zarządzać mądrze i z głową aby zaspokoić potrzeby mieszkańców tego miasta. Ja osobiście za pomocą tego bloga deklaruję, że jestem całkowicie anty politycznym człowiekiem, że popieram ludzi mądrych niezależnie od tego skąd są i jaką partię popierają, ale na litość boską proszę nie agitujcie mnie już więcej intratnymi propozycjami, bo nie zdzierżę, i oskarżę Was o napaść moralną.

wtorek, 27 stycznia 2009

Co nowego da nam ten tydzień?

Wciąż nie milkną dywagacje nt. tego kto i czy w ogóle pojawi się na Maratońskiej. Pośród tych wszystkich prób zatrudnienia nowych zawodników przez "kibiców" gładko przemykają coraz to nowe obelgi, a to pod adresem J.Michalskiego, a to treneiro Turkiewicza, a ostatnio nawet i G.Ardelemu się zbiera, o J.Kozłowskim nie zapominając. Dziwne, że w tym wszystkim jeszcze nie ma mojej osoby jako tej odpowiedzialnej za naciski w imieniu kibiców na cały zarząd i władze klubu. A ja ze swej strony nie zamierzam ulegać jakiejś chorej nagonce i biegać ze wszystkimi pretensjami do prezesa, bo niedługo sprowadzi się to do tego, że zamiast skupić się na zarządzaniu KK będę pośrednikiem na linii klub - niezadowolony kibic. Nie mam zamiaru być kimś takim, czy to się komuś podoba, czy nie.
Starczy wylewania z siebie żali i pretensji, bo nie to jest tematem moich rozważań.
Więc do rzeczy. Pierwszą rzeczą jaką dostaliśmy w tym tygodniu moi mili było co? Kontuzja Baileya i Roszyka. Powiecie -nie, to było w niedzielę, a ja wam katolikom mówię, że niedziela jest pierwszym dniem tygodnia. Tak więc zaczęliśmy od kontuzji, które potrzebne nam są jak piąte koło u woza zważywszy na to co dzieje się w klubie, drużynie i w ogóle wszędzie. I co dalej? Wszyscy zastanawiamy się kto zasili ( bo to już nie jest możliwość, a konieczność) szeregi Turowa i powalczy jeszcze z tymi chłopcami o najwyższe cele? Padają różne dziwne nazwiska, ale sytuacja powoli zdaje się klarować. Na pewno od 01.02 dojdzie do nas "Stefan", który zastąpi "niezastąpioną" Ivonę Kitzingerową. Mam nadzieję, że on tak szybko nie będzie nabywał masy mięśniowej jak jego poprzedniczka. Wciąż pod znakiem zapytania, ale najbliżej - mimo ogromnej odległości Zgola od Brazylii - jest jednak Edney, który może wspomóc kontuzjowanego Baileya na pozycji nr 1. Wszyscy mówią, że za stary, za wolny, za bardzo kontuzjogenny i w ogóle BE. Ale jak sięgam pamięcią na forum koszykarskie Turowa, to jakoś nie mogę się doszukać postów, które chwaliłyby kogokolwiek, kto starał się o angaż w naszym klubie. Zawsze było to "coś" co nasi "eksperci" mieli do przyklejenia każdemu z kandydatów. Dlatego ostatnimi czasy rzucam tam tylko lakoniczne informacje i niezbędne dla KK komunikaty, bo poziom niektórych uczestników forum wręcz powala mnie na kolana, a klęcząc nie widzę klawiatury na biurku, więc nie piszę. Sądzę, że Turów jeszcze może powalczyć o jak najlepszą pozycję przed PO, ale do tego potrzebna jest (tu nie będę oryginalny) wola walki i zaangażowanie od początku do końca spotkania. Jako kibic i były koszykarz wiem, że zdarzają się również porażki i ja się na takie godzę, ale chcę te porażki widzieć po walce. Chcę aby każdy zawodnik zostawiał na parkiecie serce i zdrowie. Chcę widzieć, że team nie poddaje się bez walki. Tego właśnie chcę. Jak to powiedział któryś z trenerów koszykarze dzielą się na graczy i zawodników. Gracze grają, a zawodnicy zawodzą, więc nie oglądajcie się w przeszłość i zróbcie wszystko aby nie stać się tymi drugimi. Amen.

wtorek, 20 stycznia 2009

Co się dzieje w moim życiu...

No cóż, zaczęły się ferie zimowe w naszym okręgu i jak zwykle zima jest OK, tzn. deszcz pada, temperatura w + i tak co roku. A jak cofnę się te parę lat wstecz, to aż się łza kręci w oku. Na dworze bywało i minus 20 st.C. a i tak człowiek z sankami pociskał z góry na dół i z powrotem, aż go rodzice z górki niemal siłą nie zabrali.
Kiedyś to Panie zimy były, nie to co tera...I tak mimo, że człek w dorosłość już prawie całkiem wrósł- bo to i 41 wiosen i troje dzieci - to sentyment do tamtych zim pozostał. I tak jak patrze Panie na ten sport w Zgorzelcu, to se tak myśle, że dobre idzie, tzn...ochłodzenie znaczy. Był już "raj" tak zwany, jak go tu A.Krygier założył, bo to i wice-misia zdobył i w pucharach europejskich powalczył i nagle wokół tej koszykówki sie tak dziwnie goronco zrobiło. A tu Panie zaczęło zimnem od wschodu dmuchać. A to na początek Panie Krygiera odesłali, bo to Panie wywrotowiec był i przekręt, co to mu ciężko do dzisiaj sprawę wytoczyć, bo chyba silnie bestia uzdolniona, bo prawo studiował i się nie daje. I te trzy miliony to chyba bedzie lepiej w straty wpisać niż je od Arka odzyskać. A piotrek co to po nim nastał, to już taki jakiś jesienny był, ale utrzymał Saso i Bobana, bo im obiecał pewnie dodatkowe grzanie w domu, co by sie czuli jak u siebie. A tym amerykanom, co ich prosto z plaży zabrał, to i solarium w kontraktach zapewnił, żeby pretensji nie było, że do domu nieopalone chłopaki z tej Polski wrócą. Nie ważne przecież jak grać bedą, bo kogo to za Oceanem obchodzi, ale sie chłopaki ograją i spokojnie do draftu podejdo.
I tak oto Pietrek, co to odmawiać niektórym nie potrafi zbudował nam podwaliny tego, czegośmy dawno w Polsce nie mieli. Ano pozostawił nam po sobie wstęp do zimy - tej sportowej. Ino martwi mnie, że cholerną wagę nasi działacze do tego przywiązali i szykują się do tej zimy jak niedźwiedzie. Chcą iść spać na długi czas, aż znowu nie znajdzie się jakiś szaleniec z wielką odwagą, który przyzna się, że nie zna się na sporcie i zatrudni człeka pokroju A.Krygiera, który znowu zrobi w Zgorzelcu Afrykę nie patrząc kto z jakiego stada się wywodzi.

I co dalej?

Tak jak w tytule chciałoby się zapytać : co dalej ? ... z tym Turowem?
Po obejrzeniu dzisiejszego spotkania odnoszę wrażenie, że ostatni mecz w wykonaniu Turowa ( Turów-Czarni) był podsumowaniem pracy wybitnego bądź co bądź trenera Saso Filipovskiego. Wybitnego, bo w dwa lata pracy w tak małym mieście, jakim niewątpliwie jest Zgorzelec stworzył drużynę na miarę rozgrywek na poziomie europejskim. Jak sam wielokrotnie podkreślał Zgorzelec, to miasto zasługujące na koszykówkę na wysokim poziomie i nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny wazeliniarstwa, które w ostatnim czasie można zaobserwować w klubie, a przynajmniej w jego niektórych strukturach. Nie chcę nikogo dotykać personalnie, ale coraz bardziej zaczyna mnie to wkurzać. I nie wkurza mnie to dlatego, że ktoś ma ochotę komuś lizać ty...k dla utrzymania własnej pozycji w zakładzie pracy, w klubie i w partii. Wkurza mnie to, że przez takie, czy inne postępowanie wazeliniarzy mimo, iż mam 41 lat, powoli umiera we mnie przekonanie, że to co dzieje się na boisku, to zasługa wszystkich ludzi, których podziwiam i szanuję za to, że są tam gdzie są i robią wszystko, aby nie wybić takiemu człowiekowia jak ja koszykówki z głowy. Sam przez wiele lat trenowałem i grałem w koszykówkę pod okiem jednego z najwybitniejszych trenerów zgorzeleckiej koszykówki - Takisa Kanculisa, który może nie osiągnął zbyt wiele tytułów, ale z pod jego ręki wyszli tacy zawodnicy jak Młynarski (tu chyba zasługa Pana Grucy),Binkowski, Boryca, Nohr, Posioł, Kabała i wielu innych, których nie sposób wymienić i nigdy, ale to nigdy nie spotkałem się z takim podejściem do gry. Trenując u Takisa zawsze trzeba było być gotowym do gry na 110% i dawać z siebie 120%. Tak było. Oglądając dzisiejsze spotkanie Turowa ze Sportino zauważyłem, że w podobnym duchu sportowym został wyszkolony Dragisa Drobniak. To jest facet, który bardzo emocjonalnie podchodzi do każdego meczu i dzisiaj było widać, że gdyby nie kontuzja, to wszedłby na boisko i "zjadł" przeciwników. Niestety na Jego obecność na parkiecie musimy jeszcze poczekać (oby jak najkrócej). Podsumowując mojego pierwszego bloga powiem tyle tylko, że współczuję bardzo gorąco mojemu koledze Jarkowi Kamińskiemu, który nie może spać wiedząc, że jego niedawno zmarły tato, a nasz Prezes przewraca się w grobie obserwując to, co dzieje się w klubie.